Już od kilku dni wyspę terroryzuje obawa o przedwczesną powtórkę z rozrywki z ubiegłego roku. W niecałe 13 miesięcy po doświadczeniu niszczycielskiej mocy tajfunu Yolanda i w trakcie szamotaniny z jego skutkami miejscowi z przerażeniem śledzą doniesienia o poruszającej się w kierunku archipelagu złowrogo nasilającej się formacji atmosferycznej.
Nauczyli się przez te zeszłoroczne doświadczenia szacunku do pogody, a raczej sobie o nim po raz kolejny przypomnieli. ‘Tajfun? Nie pierwszy i nie ostatni, a media przesadzają z paniką i ostrzeżeniami’ – takie było podejście do tematu przed rokiem. Przestrogi i apele zachęcające do ewakuacji były powszechnie lekceważone. Źle to się wówczas skończyło
Tym razem następuje wahnięcie w drugą stronę. Nieprecyzyjne prognozy na kilka dni naprzód brane są za dobrą monetę i przyjmowane z przejęciem nieadekwatnym, mocno wierzymy, do skali zagrożenia. Rybacy nie wypływają od wczoraj, mimo, że morze z brzegu wydaje się spokojne. Coś musi być na rzeczy poza zasięgiem wzroku, bo naród tu hardy i mało strachliwy.
Przyznaję, że sami z Monią bierzemy pod uwagę różne scenariusze i myślimy co dalej na wypadek, gdyby przyszło zmierzyć się z kataklizmem na porównywalną do zeszłorocznej skalę.
Trudno w ogóle w to uwierzyć. Surrealizm. Powtórka z koszmaru. Po trzynastu miesiącach? Jak to? Zwłaszcza, że sporo ludności nadal mieszka w prowizorycznych domostwach skleconych z tego co pozbierali z Yolandowego pobojowiska. Obym się mylił, ale jeżeli Ruby zboczy na południe to zmiecie te zabudowania jak domki z kart. Strasznie tych ludzi szkoda. Ale mówię, jesteśmy dobrej myśli.
Dobra ekipa, nie planowałem tego wpisu, ale klepię, żeby nie było jak w zeszłym roku, kiedy nie chcieliśmy nikogo martwić zawczasu, a po wszystkim nie mogliśmy dać sygnału, że wszystko z nami w porządku, bo już nie działało nic. Fakty są takie, że tajfun Ruby nadciąga. Prognozy co do trajektorii są różne, ale dużo wskazuje na to, że najgorsze przejdzie na północ od nas. Tej myśli się trzymamy
Jesteśmy przygotowani, chowamy się wszyscy razem w dwóch murowanych domach w Santa Fe – u Antoniego i w naszym, w tych samych, które ostatnim razem dzielnie stawiły czoła Yolandzie.
Nie martwcie się na zapas, po wszystkim damy znać, że jest okej, jak tylko będzie to możliwe. Trzymajcie kciuki, pozdro.
czerwone pryszcze już nie psują mi twarzy,
sam też stoję trochę z boku,
wiem, że dobrze jest być i dobrze jest mieć,
już nie mieszkam w bardzo długim bloku. za grabażem.
Shit. A jednak …
Uważajcie na siebie! i dawajcie znać!
Trzymajcie się!
ponoć osłabł :) z „super tajfunu” zmienił status na „tajfun” – ufff :) ale i tak moze być nieciekawie. powodzenia!
Szafami i materacami zaslaniajcie okna… I bedzie dobrze :)
Dzięki za dobre słowa ekipa. Dom pełen ludzi. Aż szkoda, że sobie w tym roku nie doświadczą tajfunu. Franca ucieka na północ :-)
Rozum Ci odjęło????? zamiast się cieszyć,że pooooszło od Was to Ty żałujesz!!!!!chyba nie wiesz co mówisz :)