Przy okazji ostatniej fiesty w miasteczku, zorganizowanej z okazji 142-giej rocznicy nadania mu praw, nasi sąsiedzi zorganizowali sąsiedzką nasiadówę na ganku przed domem i sprosili rodzinę i znajomych, bo akurat jednocześnie przypadały pierwsze urodziny ich synka.
Ale chciałem o tym, że w tych pozornie sprzyjających integracji okolicznościach doszło do chyba najpoważniejszej scysji, jaką mieliśmy okazję na Filipinach oglądać.
Zaczęło się oczywiście od kobiet. Awantura toczyła się w lokalnym dialekcie, ale z tego co udało nam się post factum ustalić ogniskiem zapalnym była sytuacja, w której jedna z dziewczyn, obdarzona akurat talentem wokalnym, zwróciła uwagę drugiej, że ta fałszuje i ma oddać mikrofon. Reakcja była zdecydowana i histeryczna, bo i zarzut poważny i na forum publicznym, dodatkowo w obecności gości międzynarodowych ;-)
Oskarżona się wściekła i mikrofonu oddać nie chciała. Impas trwałby zapewne jakiś czas do ostudzenia emocji gdyby nie fakt, że dość pochopnie i raczej nierozważnie włączyli się w temat mężczyźni i zaczął się dym, krzyki i szamotanina. Licznie zgromadzone biedne i niewiele rozumiejące dzieciaki patrzyły na to wszystko z przerażeniem i łzami smutku w oczach.
Spontaniczna ustawka na szczęście szybko przeniosła się z ganku do wewnątrz izby, a małolaty zostały wyproszone i wróciły do zabaw, które na tę okoliczność zorganizowały im Paula z Monią. Fajne to było z ich strony. Ja w sumie siedziałem i obserwowałem z niedowierzaniem, ale nie chciałem reagować, bo jak kiedyś mi się zdarzyło w Marikabanie, to Monia stwierdziła, że nie powinienem się wtrącać w układy sił. Uznałem to wtedy za słuszne.
Zamieszanie trwało niestety jakiś czas, przerywane momentami względnego spokoju, w których wydawało się, że para powoli uchodzi, tylko po to, by wybuchał ten kocioł gwałtownie za jakiś czas ze zwiększoną siłą.
Skończyło się tak, że jedna z rodzin po może pół godzinie opuściła imprezę, zasadniczo rozeszło się chyba po kościach i krwi nie zauważyłem. Ci którzy zostali byli nieco wstrząśnięci i choć przeprosili i zachęcali do kontynuacji, dla większości było oczywiste, że już po wszystkim i wypada podziękować i niespiesznie się pożegnać.
Z akcji oczywiście nie mamy zdjęć, bo była dynamiczna i nie chcieliśmy nikogo dodatkowo podkurwiać. Byłoby to niegrzeczne. Są za to foty z sympatycznymi dzieciakami z zabawy wcześniej, która zasadniczo była zajebista, popiliśmy, pogadaliśmy, pośpiewaliśmy karaoke, szkoda tylko tego zakończenia. Prawda, że piękna ta ferajna?
czerwone pryszcze już nie psują mi twarzy,
sam też stoję trochę z boku,
wiem, że dobrze jest być i dobrze jest mieć,
już nie mieszkam w bardzo długim bloku. za grabażem.
Motorniczy Marych – SUPER !!!!
Dzięki Joanna. Zwaśnione strony doszły chyba do porozumienia, bo widujemy je czasem razem i nie ma szaleństw ;-) Pozdro.
Oglądaliśmy z Wojtkiem wczoraj fotki z tamtego wieczoru :)
Do afery było bardzo sympatycznie. Pozdro do Rumii :-)
Monia na ostatnim zdjeciu ma 12 lat!!!! :)
Najwidoczniej Filipiny odmładzają Justyna :-)
Podczas mojego pobytu w S.Fe. Też był taki incydent z walką kobiet o mikrofon . Pozdrawiam .
hehe, Grzegorz może to jakiś istotny punkt zapalny, videoke wszak to poważna sprawa :-)