Wyobrażenia obcokrajowców dotyczące codziennego życia na Filipinach nierzadko mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Przyczyny bywają różne, najczęściej jednak są to podkolorowane opinie znajomych wyrobione na podstawie pobytów turystycznych, nierzetelne relacje internetowe niekoniecznie pisane w złej wierze, fascynacja egzotyką oraz prozaiczne życzeniowe myślenie.
Zasłyszane opinie, również nasze, często dalekie są od rzeczowej analizy, a wręcz zastany tu świat zwykle idealizują. Lepiej wyrobić sobie własne zdanie. Dlatego potencjalnych emigrantów zwykle zachęcam, by przed podjęciem istotnych decyzji przyjechać na rekonesans i na spokojnie ocenić, czy Filipiny są tym, czego szukają. Stosunkowo małym kosztem można w ten sposób uniknąć przykrego rozczarowania.
Poza tym, o czym już było, warto starannie zebrać myśli przed podejmowaniem gwałtownych ruchów pod wpływem przypadkowego impulsu, nieoczekiwanego wkurwu, przykrego incydentu w życiu itp, bo to nie są dobrzy doradcy. Sama zmiana otoczenia nie rozwiąże żadnych problemów, prędzej czy później trzeba będzie się z nimi zmierzyć, a przed sobą samym donikąd się nie ucieknie.
Kliknij >tutaj< by polubić stronę na Facebooku i być na bieżąco z blogiem i Filipinami
Wielu błędów nagminnie popełnianych przez obcokrajowców na Filipinach można się ustrzec – poniżej subiektywne zestawienie tych, które wydają mi się najpowszechniejsze. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że najmocniej w głowie zakorzenia się wiedza zdobyta na podstawie błędów własnych, niemniej jednak spróbujmy.
1. Spore ciśnienie od samego początku na zakup działki i budowę domu, albo jeszcze lepiej, ośrodka wczasowego.
Jest to zjawisko tak powszechne, że powoli nawet przestaje mnie dziwić. Zasadniczo fenomen ów zrzucam na karb nieznajomości miejscowych realiów połączonej z wakacyjną fantazją wspomaganą procentami. Koledzy ze znaczącym emigracyjnym stażem roztropnie radzą, by przed podejmowaniem wiążących finansowo decyzji pomieszkać tu co najmniej rok. Zgadzam się, bo widzę po sąsiadach, że im dłuższy pobyt, tym mniejsza ochota na inwestycyjno-biznesową ekwilibrystykę w specyficznych filipińskich warunkach.
Legalny zakup ziemi na własne nazwisko jest praktycznie niemożliwy, dzierżawa zaś obarczona ryzykiem i zastrzeżeniami, których bez znajomości tematu laik po prostu nie ogarnie, choć śmiałków nie brakuje. Najem z kolei jest tani, bezpieczny i pozostawia cenną wolność w zakresie dalszej migracji, a uwierzcie, że niejednemu Filipiny się po czasie odwidziały, z różnych przyczyn.
2. Chęć podjęcia pracy zarobkowej, zwłaszcza na etacie.
To nie jest prosta sprawa, szczególnie z dala od metropolii. Choć do nielicznych uśmiecha się szczęście, poszukiwanie stałego zatrudnienia najprawdopodobniej zakończy się niepowodzeniem. Filipiny chronią wewnętrzny rynek pracy i jest ona zarezerwowana w pierwszej kolejności dla obywateli. Należy też pamiętać, że stawki na prowincji są bardzo niskie – mało który obcokrajowiec będzie pracował pół dnia na paczkę dropsów. Specjaliści mogą rozejrzeć się za pracą w międzynarodowych korporacjach, ale to oznacza konieczność przeprowadzki do miasta.
Dodatkowo pokutuje przekonanie, że prowincja to co najmniej Dziki Zachód. Niestety nie można tu ‘’zbudować ukradkiem bambusowego domku w dżungli i na czarno prowadzić plażowego baru z wyszynkiem’’. Wręcz przeciwnie, z wymaganymi papierami trzeba polerować wąskie zakamarki urzędowych korytarzy, a borykanie się z formalnościami to proces długotrwały i żmudny. Do tego należy wiedzieć jak w obliczu różnic kulturowych owocnie koegzystować z miejscową ludnością i przedstawicielami lokalnej władzy. Zaryzykuję stwierdzenie, że prowadzenie biznesu na Filipinach jest trudniejsze niż w Polsce zarówno jeżeli chodzi o technikalia, jak i aspekt mentalny. W związku z powyższym punkt kolejny:
3. Przeświadczenie graniczące z pewnością, że Filipiny są bardzo tanie
W dwóch słowach: nie są. Pisałem o tym wielokrotnie, nawet najpopularniejsze miejscowe artykuły spożywcze (ryż, banany, kurczak, ryby itp.) bywają droższe niż w Polsce, a w kontekscie siły nabywczej, czyli stosunku miejscowych zarobków do cen, filipińska prowincja robi się jedną z najdroższych krain na świecie. Nie chcę się powtarzać, więc zainteresowanych przeprowadzką zachęcam do zapoznania się z poniższymi artykułami, a zwłaszcza wywołaną nimi dyskusją:
4. Lekceważący stosunek do kwestii ubezpieczenia podróżnego i profilaktycznych szczepień ochronnych.
‘’Podróżowałam niejednokrotnie bez szczepień i ubezpieczenia i nie było najmniejszych problemów’’. Uwielbiam tego typu bohaterskie wypowiedzi wygłaszane na forach tonem nie znoszącym sprzeciwu. Osobiście uważam podobny stosunek za wyraz nieodpowiedzialności. Ubezpieczenie podróżne uratowało niejednego znajomego przed poważnymi konsekwencjami finansowymi, co oczywiste, ale i zdrowotnymi – szpitale inaczej zajmują się anonimowym pacjentem mając świadomość, że płacić będzie wiarygodna instytucja.
Jeżeli chodzi o szczepienia nienachalnie sugeruję profilaktykę przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby A i B (Ministerstwo Zdrowia szacuje, że żółtaczką typu B zarażony jest nawet co szósty dorosły Filipińczyk), błonicy i tężcowi oraz durowi brzusznemu, bo przydają się praktycznie w każdym zakątku świata. Poza nimi zależnie od okoliczności można rozważyć opcje przeciw wściekliźnie i cholerze. O profilaktyce antymalarycznej i dendze pisałem wcześniej >tutaj<. Na marginesie, bez krępacji posypuję głowę popiołem – część naszych szczepień straciła ważność, aczkolwiek trwanie w tym stanie rzeczy uważam za głupotę, nie męstwo.
5. Prowadzenie jednośladów bez kasku
Jazda bez kasku została uznana na jednym z emigranckich forów internetowych za najniebezpieczniejszą aktywność podejmowaną przez obcokrajowców na Filipinach. Upadki i kolizje są na wyspie codziennością. Biorąc pod uwagę nikczemne prędkości osiągane przez tutejsze małolitrażowe pierdopędy można założyć, że większość ofiar żegna się z tym światem wskutek urazów głowy. Prawny wymóg stosowania kasków ochronnych jest powszechnie lekceważony, bo są niewygodne, ograniczają widoczność, a pod kopułką robi się sauna. Niestety i na tym polu sami nie grzeszymy rozumem.
6. Nadzieja, że na Filipinach zazna człowiek ciszy i spokoju
Pacyficzne wysepki, dość powszechnie określane mianem rajskich, to przecież archetypiczna sielanka: złote plaże, przyjemny szmer głaskanych bryzą liści palm i kojący szum leniwie falującego oceanu. Wystarczy popatrzeć na fotografie, prawda? No niestety nie bardzo.
Filipińczycy uwielbiają muzykę. Wiele domostw wyposażonych jest w mocarne kolumny głośnikowe, a to sprzęt nie po to by w domowym zaciszu słuchać smętnego plumkania z krainy łagodności. TO MA DUDNIĆ! Inicjatywy prywatne uzupełniają modułowe zestawy głośników o gabarytach trzydrzwiowych szaf na odzież sprowadzane do sołectw z okazji lokalnych fiest i innych okoliczności towarzyskich. Moc mają adekwatną, gorzej z jakością wypluwanego dźwięku.
Dodajmy do tego wszechobecne karaoke, jedną z najpopularniejszych rozrywek towarzyskich szczególnie ulubioną po spożyciu, powszechne obozowiska treningowe sportowych kogutów, przydrożne warsztaty kowalskie i szlifiernie drewna na łodzie, piły spalinowe odpalane ochoczo w ramach robót komunalnych, niekończące się modernizacje rozmaitych konstrukcji zwanych czasem na wyrost nieruchomościami i otrzymujemy prawie kompletny obraz nieustannej wrzawy panującej na filipińskiej prowincji.
7. Szybkie zakochanie i podejmowanie decyzji pod wpływem hormonów
Filipińskie dziewczyny aktywne w internetowych serwisach randkowych są nierzadko bezpośrednie, przystępne i niewybredne. Niejeden obcokrajowiec zakochał się na zabój zanim w ogóle postawił stopę na filipińskiej ziemi i nie wiedząc nawet do końca kto siedzi po drugiej stronie monitora. A już bezpośrednia ekspozycja na niewątpliwy urok miejscowych piękności działa ze zdwojoną siłą.
Złamane serce to czasem niska cena. Niejeden sparzył się również w aspekcie finansowym, mimo przeświadczenia o własnym sprycie, zaradności i zdrowym rozsądku. Smutne historie nabitych w butelkę sympatycznych skądinąd panów zdarzały się i zdarzać się będą. Miłość jest ślepa, nie ma innego wytłumaczenia. By nie dać się zwieść na manowce nieszczęśliwej miłości przeczytajcie gościnny tekst Marcina ‘’Randka na Filipinach, czyli jak uniknąć złamanych serc’’
Powyższe zestawienie z pewnością nie wyczerpuje szerokiego repertuaru błędów popełnianych przez obcokrajowców na Filipinach. Jeżeli przychodzi Wam coś do głowy, zachęcam do podzielenia się doświadczeniem. Ku potomności i przestrodze. Dzięki i do zobaczenia.
Kliknij >tutaj< by polubić stronę na Facebooku i być na bieżąco z blogiem i Filipinami
czerwone pryszcze już nie psują mi twarzy,
sam też stoję trochę z boku,
wiem, że dobrze jest być i dobrze jest mieć,
już nie mieszkam w bardzo długim bloku. za grabażem.
Też mieliśmy takie zapędy i co jakiś czas odżywają na nowo. Chociaż po kilku podróżach do Azji Płd-Wsch. jestem zdecydowanie bardziej za opcją lato w Polsce a zima w tropikach
Jeżeli tylko można sobie pozwolić, to bardzo rozsądna alternatywa wobec przeprowadzki na stałe. Pozdro :-)
Już wiemy, że Azja potrafi porządnie zmęczyć a i wkurzyć czasami ? Ale tylko znajdziemy się w Polsce to już tęsknimy ? Pozdrowionka!
Mamy tak samo 7 miesięcy mieszkamy W Puerto Galera i w maju kiedy tutaj kończy się sezon lecimy do naszego Kołobrzegu na lato. Zawsze tęsknimy za miejscem w którym w danym momencie nie jesteśmy :)
Super układ Marek, imponujące, serio. Pozdrawiamy.
Odnośnie jazdy w kaskach… Pamiętam jakby to było wczoraj – trzech białasów na XRM’kach w klapkach i bez kasków, wracających rano z „imprezy” nad laguną, ścigających się przy prędkości rzędu 80-90km/h, Faaantazja!
młodość ma swoje prawa ;-)
poluzuj.pl dobrze jest ją przeżyć w jednym kawałku, a potem już jest ok :)
Jeszcze sporo walki przed nami Bartek ;-)
skad ja to znam wiatr we włosach coś pieknego :)
W kontekście stałego zamieszkania poza PL – czy nie lepiej kupić jakiś stary dom na prowincji w Grecji lub Hiszpanii i go wyremontować ?
Ciepło, sielsko, czyste powietrze, w niektórych miejscach nawet prowincjonalnie (wioski na południowym wschodzie Krety), stosunkowo blisko do cywilizacji i Polski, a przy tym wcale nie tak drogo jakby się wydawać mogło :) Opcja oczywiście dla pracujących zdalnie, pod warunkiem, że internet na miejscu jest dobrej jakości.
Tego kwiatu jest cały świat, południowa Europa ma wiele zalet bez dwóch zdań. Pozdro SW.
Punk 7… wielu moich kolegow juz to przeszlo ;)
Dobre przynajmniej to, że mało która lekcja w życiu jest bezwartościowa. Pozdro Justina :-)
To prawda :) pozdrawiam
Jerry Sound Systym <3
Prawie w stu procentach zgadzam sie z autorem. Mieszkam na Filipinach osmy rok i dopiero teraz zaczynam sie asymilowac. Ale 36 lat poza Polska i nic mnie tam nie ciagnie – poza marzeniem, zeby pokazac piekne zakatki naszego kraju – zonie – Filipince.
– Warto po pierwsze zauwazyc, ze nic nie jestesmy w stanie zmienic w tym kraju! Jedyna mozliwosc, jesli chcecie tu mieszkac – zaakceptowac i przystosowac sie do lokalnych warunkow – nadal bedac SOBA! Warto zachowac te najpiekniejsze cechy polskiego charakteru – wrazliwosc, czulosc, zrozumienie…
– Zycie tutaj to nie plaza, to nie sa nieustajace wakacje, dlatego pewnie mlodym bedzie trudniej. Trudno tu zrobic kariere i komentarze na temat pracy sa bardzo trafne. Mozna, jak to bylo w moim przypadku, tutaj mieszkac a wyjezdzac do pracy – na przyklad na statku pasazerskim, na pare miesiecy i – wracac na Filipiny „do domu”. Pod warunkiem, ze ktos czeka i teskni.
– Zycie tu jest tanie, jesli masz emeryture z innego kraju. Jak wiele obcokrajowcow tu sie osiedlilo, bo nie stac by ich bylo na zycie z emerytury np. w Anglii (jak w moim przypadku).
– Oczywiscie, kupowanie domu pasjonuje wszystkich… A ilu z Was moglo kupic wlasny dom w Polsce, czy np. w Anglii…? Mimo wszystko tu mozna kupic, jesli sie ma zone Filipinke, ktorej mozna zaufac.
– Szczepienia – mozna sie usmiac. Ja tylko robilem te, ktore wymagane byly przez pracodawce (zeby pracowac na statkach). A zeby korzystac ze sluzby zdrowia, ubezpieczen… ha! ha! ha! – nie mam zadnych. Lekarzom trzeba placic fortune i nigdy nie bedzie gwarancji, ze wylecza. Ubezpieczenia, inwestycje… nastepny rodzial satyryczny… tu beda sie starali sprzedac Ci wszystko, namowic na inwestycje i… w ten sposob tylko stracisz to co masz!
– Odzywiaj sie zdrowo. Ja jem co mi zona ugotuje a kiedy mam okazje – robie salaty, kupuje NIE SLODKI chleb i jem z maslem (choc w Polsce najczesciej byla tylko margaryna).
– Kawa – BARACO – jest tania i zupelnie dobra, jesli tylko mocno palona!
– Napoje… co lubisz! Jesli chcesz miec bol glowy – jak moim przpyadku – pij Red Horse – dla mnie najgorsze piwo. Znacznie bardziej odpowiada mi Kettle Beer, Colt 45 (moj rocznik) albo ciemne – Cerveza Negra (niestety nie umywa sie do polskiego czy japonskiego ciemnego piwa). Od biedy „Chan” – slon z Tajlandii – dla mnie znacznie lepszy niz Tiger czy piwo z Bali. Zreszta o czym my tu mowimy. Moja przyjemnosc to 1 – 3 butelek na tydzien ale zdecydowanie wole czerwone wino. Jest tu do nabycia…
– Coz wiecej? Zona robi pierogi, przynajmniej raz w roku, na urodziny albo na Swieta. Niektore lokalne potrawy sa zupelnie dobre a jesli nie… wystarczy przyprawic czyms pikantnym. Ryz obowiazkowo (i gdybyz tak zawsze na talerzu byl ten pachnacy, nie klejacy sie…) – i lepszy niz ziemniaki.
– Warto zauwazyc, ze lokalne zielone cytrynki – kalamancies – sa znacznie lepsze niz cytryny no i doskonale nie tylko z herbata.
– Angelski – podstawa. Prawie kazdy tu mowi po Angielsku, z roznym efektem, czasami graniczacym z „krwawiacym nosem” ha ha ha… to lokalne powiedzenie. Mieszkalem 7 lat w Tajlandii i piekne usmiechy dawaly tylko zludne poczucie porozumienia.
Przepraszam, rozpisalem sie. Zapraszam na swoje strony na FaceBook-u i Google – tam wiecej o mnie, o moich filmach, fotografiach, piosenkach, muzyce i … obserwacjach.
https://www.facebook.com/wish.seredynski
Dzięki za podzielenie się konkretem, gratulujemy ułożenia sobie życia według własnego pomysłu. Pozdro.
, za pare dni wpadnę na Filipiny , ale tylko poleniuchować !
W takim razie miłego wypoczynku, pozdro!
Dziękuje ?
Rum
To pomyłka sama w sobie, katalizator innych błędów, czy jedno i drugie?
po prostu idealnie sprostowanie rzeczywistosci. zgadzam sie z autorem w 100 procentach i bardzo sie ciesze ze jest ktos kto w koncu odwazyl sie powiedziec jak jest naprawde . Rowniez i dla mnie gadanie o raju i osiedlaniu sie nie mowiac o budowaniu osiedla i sprzedawania domow mija sie z prawda i jest totalna glupota. Poznalem osobiscie realia tego kraju. Byc moze nie doswiadczylem falszywej milosci ale gratuluje autorowi tego artykulu. Dziekuje
Nie ma w tym żadnej odwagi. Co do projektów na wielką skalę istnieje moim zdaniem spore ryzyko, ale niekoniecznie są one skazane na stuprocentową porażkę. Dzięki za komentarz.
Dzieki Marych za ten wpis! Damy znac jak tam nasz zapal po miesiacu w listopadzie :) pozdrawiamy z zimnej Szwecji! :)
Nieustająco trzymamy kciuki za spełnienie marzeń. Pozdrawiamy.
Co racja to fakt.
:-)
Pozdrawiam
Również pozdrawiamy i do zobaczenia :-)
Marych, ja mam pytanie o ten link nt zwiazku z Filipinkami, z kontekstu wynikalo, ze mial przestrzegac, a brzmialo jak zacheta;)
Intencją autora było spojrzenie całościowe, najwidoczniej w Twoim odbiorze bilans wychodzi na plus :-) Pozdro.
bardzo fajny artykuł ! Prawda w 100%
dobry artykul napisany bardzo delikatnie :)
punkt 5. Będąc tydzień temu na Panglao, wypożyczyliśmy skuter. Prosząc o 2-i kask, Filipińczycy zrobili wielkie oczy. Ja jednak nie odpuściłam i poczekałam 1h aż znaleźli drugi kask przeczesując cala Alone.
good call :-)
Zgadzam sie calkowicie ale dziwie sie tez tym, ktorzy po pierwszym tam pobycie nadal pozostaja utopijnymi marzycielami i nie widza realiow. Jest powszechnie znany sposob na maly business na Philippines trzeba zaczac z rozmachem od duzego i juz po paru miesiacach jest on maly lub b.maly.
Dzięki za poprawę humoru od rana :-)
Świetny blog, niezmiernie trafne i użyteczne porady, z przyjemnością przeczytałem zamieszczone informacje. Powodzenia!
Dzięki, pozdro.
Ciekawe wnioski, warto aby kazdy kto ma fantazję zamieszkania na Filipinach, wybudowania hotelu czy innych związanych tematów z Filipinami się zapoznał z tym artykułem
Witam,
Dzieki wszystkim za komentarze dotyczace pobytu w tym kraju. Is mieszkam 15 lat w irlandii I min czasu dobiega konca tutaj. Man dosc klimatu a pragne go zamienic na filipiny. Mysle o przyjezcie na kilka mcy z wynajmen domu gdzies przy plazy. Jaki rejon mozecie polecic? Ja myslalem o wyspie siquior albo rejon negros oriental. Znalazlem ceny domow w przedziale 20-35 tys peso. Czy na miejscu mozna znalezc taniej? Pozdrawiam
Tak, na miejscu znajdziesz taniej. Powodzenia.
Jaki jest najlepszy okres na przyjazd na filipiny? Od kiedy zaczyna sie pora deszczowa? Rozumiem, ze na wizie moge przebywac max 2mce. Czy przylatujac tutaj moge miec bilet tylko one way? Czy beda z tym problemy na granicy ze wzgledu na wize turystyczna?
Stempel na lotnisku dostaniesz na miesiąc, z wizą z ambasady na dwa. Wymagany jest bilet powrotny lub na dalszą podróż.
Mozesz podac mi maila do siebie, prosze. Co do tel do Ciebie to ten na koncu blogu jest aktualny?
priv
kAPITALNY WPIS. cIESZĘ SIĘ, ŻE TRAFIŁEM NA tWOJEGO BLOGA.
Szybko pisałem i nie zauważyłem capslocka :)
Dzięki, wpadaj czasami :-)
Witaj Marych Greg z tej strony .Mam pytanie, czy zmieniliscie numer telefonu bo dzwonie do was na numer ktury jest na waszym blogu i nie moge sie z wami polaczyc.Czy moglibysie wyslac mi wasz telefon na mojego maila bo mam pare pytan a wole to zrobic telefoniczne.Dzieki z gory greg. Moj tel.+61406805914
Telefon się zgubił i jeszcze nie mamy nowego, pisz na maila, postaram się pomóc. Pozdro.
Mam pytanie. Zyje z Filipinka 9 juz lat i jest ok. Mieszkamy w Polsce w Warszawie. Przyznaje ze w 2008 poznalem ja przez Tagged.com i z koncem maja 2009 wyladowalem na Filipinach z przygodami skrecona noga w kolanie. Wyskoczylem na dzien dobry 15000 siostry z RCM Malolos mnie ratowaly wraz moja obecna zona ktora poslubilem bylem w czerwcu 11 2009 takze ciekawie. Teraz 30 czerwca jade kolejny raz na Filipiny ze swoja zona i synkiem. Chetnie bym Pana poznal. Czy mozna dzwonic na numer podany w blogu?
Siema, możesz próbować dzwonić na nowy numer, ale z zasięgiem sieci gsm różnie bywa, email jest pewniejszy. Pozdro.