Wrażenia z Polski i powrót na Filipiny

Podczas niedawnych odwiedzin w Polsce niejednokrotnie słyszeliśmy pytanie co nas najbardziej zaskoczyło. Odpowiedź jest prosta. Przede wszystkim to, jak bardzo nam się podobało. Przyznam, że trochę obawialiśmy się tej wizyty, bo z jakiegoś powodu opinia o naszym kraju wśród rodaków, którzy go na krócej lub dłużej opuszczają panuje, delikatnie mówiąc, niezbyt pochlebna. Trudno mi powiedzieć skąd się to bierze, każdy pewnie ma jakieś swoje powody, ale fakt jest faktem.

Okazało się, że zamiast nieprzychylności, gburowatości czy chłodu natykaliśmy się najczęściej na otwartość, życzliwość i uśmiech. Być może wynikało to z nadejścia wiosny, pierwszych ciepłych dni, zieleniejącej roślinności, ożywczych promieni słońca i tak dalej, w każdym razie rzeczywistość jaką zastaliśmy daleka była od czarnych prognoz. Łapaliśmy się na myślach, że gdyby nie uprzednio zarezerwowane bilety powrotne, pewnie zostalibyśmy dłużej.
Odnieśliśmy zgodne wrażenie, że polska ulica to co najmniej przyzwoity europejski poziom. Przyjeżdżając z azjatyckiej prowincji człowiek wpada w zachwyt. Spogląda na te niby znajome miejscówki z opadnięta szczęką i sercem pełnym dumy. Nowoczesna architektura, zaawansowana infrastruktura, ludzie ubrani schludnie, modnie i ze smakiem. Proszę mnie źle nie zrozumieć, trudno podobnych okoliczności spodziewać się tu na wsi w czterdziestostopniowych upałach, ale serio śmiesznie czasem było wychodzić na ulicę w niemodnej odzieży sprzed lat, bo przecież na dwa miesiące nie będziemy inwestować w garderobę.
Czasu brakowało permanentnie. Naprawdę bardzo przepraszamy wszystkich, z którymi nie udało się spotkać, teraz to już możemy tylko czekać na Was tutaj. Zgodnie z planem poza rodzinnym i zawsze bliskim Poznaniem odwiedziliśmy fantastyczny, tętniący nocnym życiem Wrocław z przezajebistym Rynkiem, Trójmiasto i uroczą gdańską Starówkę z portem i nabrzeżem Motławy architekturą nawiązującym do czasów Ligi Hanseatyckiej oraz nowoczesną, elegancką Warszawę, której wstydzić się w Europie byłoby grzechem. Nie chcę się tu specjalnie rozwodzić, bo to jednak blog o Azji, ale o jednym muszę. Wizyty w miejscach pokroju na przykład Pałacu w Wilanowie niezawodnie gwarantują mocne doznania. To absolutnie wiśnie na torcie naszej cywilizacji, których człowiek za dzieciaka nie był w stanie docenić, a miał się już wtedy za bystrego obserwatora.
Rodzina, przyjaciele i znajomi przyjęli nas na tyle godnie, że po dwóch miesiącach wywozimy z kraju łącznie osiem kilo obywatela więcej. W dodatku, jak już pisałem, bez wielkiego obżarstwa, bo tego nie lubimy. No może poza świnią z rożna u kumpeli na działce, piekła się dobre sześć godzin, ale warto było poczekać. Z dwóch powodów zarzuciliśmy też plan przywiezienia tutaj polskich smakołyków. Po pierwsze czuliśmy się nimi dostatecznie usatysfakcjonowani, a po drugie stwierdziliśmy, że miło będzie za nimi zatęsknić przed kolejną podróżą do Europy. Czekamy teraz na efekt jojo, bo niby dlaczego miałby nie mieć zastosowania również w tę dobrą stronę, tym bardziej, że apetyt jest skutecznie trzymany w ryzach przez upał.
Teraz dwie łyżki dziegciu, ale w ramach dowcipu, a nie zrzędzenia. Już po tygodniu zarobiliśmy pierwszy mandat. Na osiedlowej dróżce złapały nas z browarami w łapach zmotoryzowane młodziaki z MO. Kumpel jeszcze to co miał w puszce próbował ukradkiem wylać, by bezskutecznie sprzedać ściemę, że wyrzucamy jedynie puste. Zauważyli. No więc po stówce za usiłowanie spożycia i pięć dych za zaśmiecanie terenów komunalnych. Przystąpiliśmy do drętwych negocjacji. Ciężko się gadało, ale skończyło się na tym śmieceniu dla zioma, bo nam się spieszyło i stwierdziliśmy, że o te 25 zeta na łba nie warto się kopać z koniem. Gratis od władzy dostaliśmy radę, żeby następnym razem zamiast browarów nalać sobie wódki do butelki z colą i w ten sposób przechytrzyć system, bo ‘oni takich rzeczy nie wąchają’. Najwyraźniej nauczone patrolowym doświadczeniem poczciwe już po wypisaniu kwitu chłopaki nie zdawały sobie sprawy, że naszym celem nie było wtłoczenie w żyły alkoholu, a po prostu chcieliśmy jak ludzie napić się wiosennego piwka na świeżym powietrzu. Im człowiek starszy tym z większym politowaniem spogląda na umundurowanych służbistów zwłaszcza, że oni z kolei w oczach młodnieją.
Ale jest światełko w tunelu. Śmiać mi się chciało, gdy Rada Miasta odrzuciła w kwietniu złożony przez policję wniosek, by karać mandatami młodzież pijąca browary nad Wartą. Okazało się bowiem, że blankiety wystawiane wcześniej były nielegalne i kilka osób skutecznie się od nich odwołało. Opozycyjni radni miejscy uzasadniali z przekąsem, że policja słabo radzie sobie z zadaniami, które już jej powierzono, więc dopóki nie weźmie się w garść, to nie wypada dokładać jej kolejnych. Był to pewnie złośliwy przytyk, całkiem zabawny, chociaż z drugiej strony wywołana nim mobilizacja może odbić się obywatelowi czkawką. W każdym razie nadwarciańskie brzegi stały się od tamtego czasu nadzwyczaj popularną miejscówką towarzyską na pohybel nadgorliwcom i ku chwale wolności.
Pośrednio z policją wiąże się jeszcze jeden temat. Czerwone światła na przejściach dla pieszych to jedna z niewielu rzeczy, które nadal potrafią zadziałać mi na nerwy. Po jakiego wała stoi ten naród jak barany przed lampką, skoro w zasięgu wzroku nie ma pojazdów? Karanie mandatami za taką bzdurę to jest kpina. Stróże tego idiotycznego przepisu czają się w krzakach jak pryszczate harcerzyki na ten przykład wokół kampusu Politechniki. Studentów tam dostatek, wiec żniwo pewnie obfite. Na przejściach z sygnalizacją z większą uwagą wypatruje się dziś patrolu niż nadjeżdżających samochodów, no ale wiadomo, że tu nie chodzi o niczyje bezpieczeństwo. Trójka znajomych wybuliła onegdaj po stówie na pustym skrzyżowaniu przy Kaponierze o drugiej w nocy, a i nam przyszło tłumaczyć się jak dzieci i puszczono dopiero wobec konieczności sporządzania wniosku do sądu.
Na szczęście na zupełnym luzie można sobie nadal po mieście popenerzyć na rowerze. Wobec nikłych szans mundurowi wykazują mniejszą ochotę do podjęcia pościgu, niż w przypadku tego internetowego wariata Wardęgi i łatwiej im odwrócić wzrok i palić głupa. Jeśli chodzi o miasto to nie ma lepszego sposobu na bezkarne złamanie większej liczby przepisów w jednostce czasu.
Ogólnie wyjazd na wielki plus, jak na tę porę roku to w zasadzie dopisała nawet pogoda. Filipiny przywitały nas za to uciążliwościami pory suchej, która na szczęście dobiega  końca. Spękana ziemia woła
o litość, a wypalona roślinność domaga się choć odrobiny wilgoci.
Czekamy na deszcz. Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy nas ugościli i
zapraszamy na rewizytę. Namieszał nam ten czas mocno w głowach, żal było wyjeżdżać i już tęsknimy. Jak nie przejdzie, to nie ma kto czasem jakiejś roboty dla mnie? ;-)P.S. Zdjęcia są trochę przypadkowe, często robione na szybciora komórami i niestety wielu osób na nich brakuje, szkoda. Z kolei tych z Was, którzy nie życzą sobie ekspozycji proszę o kontakt. Pozdro.
Manila. Spieszcie się z odwiedzinami, bo za chwilę skończy się miejsce.
Manila. Spieszcie się z odwiedzinami, bo za chwilę skończy się miejsce.

IMG_20150514_060327 IMG_20150516_220837 received_965693496795651 IMG_20150515_222443 IMG_20150518_191158 WH3A6350 IMG_20150514_223914 IMG_20150514_220058 DSC_0016 DSC_0018 DSC_0023

Wyniki badań w normie :-)
Wyniki badań w normie :-)

DSC_0026 IMG_20150423_190552 IMG_20150423_223127 IMG_20150424_131723-01 IMG_20150428_001952-01 IMG_20150501_000335 IMG_20150501_000401

Necik hulał. O takich prędkościach możemy tu tylko pomarzyć.
Necik hulał. O takich prędkościach możemy tu tylko pomarzyć.
Lucky – emigrantka z Filipin
Lucky – emigrantka z Filipin

IMG_20150502_151715-01 IMG_20150502_161336 IMG_20150504_171913-01 IMG_20150505_005757 IMG_20150508_193631

Lechon Baboy po naszemu :-)
Lechon Baboy po naszemu :-)

IMG_20150508_200115 IMG_20150508_200505 IMG_20150514_163904

67 thoughts on “Wrażenia z Polski i powrót na Filipiny”

    1. Chętnie, aczkolwiek może poczekajmy ze szczegółami do po wakacjach, bo teraz straszna lipa z czasem, zwłaszcza w weekendy. Pozdro :-)

  1. Pewnie, że nasza Polska jest pięknaDobrze, że przyjechałeś i obejrzałeś, bo następnym razem może być już inaczej, jeśli nie uda nam się zwalczyć szkodników

    1. poluzuj.pl Chciałem Ci Marych serdecznie podziękować za informacje ,które umieszczasz na swoim blogu.Skorzystałem z nich.Chętnie poznam Cie osobiście jeśli nadarzy się taka sposobność .Za około tydzień melduje się u Damiana na Siquijor i troche zamierzam być na Filipinach…peace.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *