Phuket,Tajlandia – plaża Patong Beach i okolice Bangla Road, czyli głowna centrala przetwórstwa turystycznego na Phuket

WH3A1149Z Phnom Penh udaliśmy się samolotem przez Kuala Lumpur z powrotem do Tajlandii obierając kierunek na wyspę Phuket na zachodnim wybrzeżu.Wskutek zamieszania przy odprawie zapodział się gdzieś Moni laptop, z czego zdaliśmy sobie sprawę mniej więcej po kwadransie. Średnio by było jakby się zgubił na dobre, bo na telefonie chyba nie chciałoby się nam klepać tego bloga, więc rozpocząłem akcje poszukiwawcza, która zakończyła się sukcesem po kolejnym kwadransie. Służby lotniskowe w Kuala Lumpur są bardzo w porządku, mimo, że funkcjonariusze robią groźne miny i rzadko się uśmiechają.

Z lotniska na Phuket, po krótkiej, zakończonej niepowodzeniem próbie znalezienia lokalnego autobusu, wsiedliśmy we dwanaście osób do minivana i pomknęliśmy do Patong, w którym czekał na nas hotelowy pokój. Monia ostrzegała, że hotel jest tani i nie ma zbyt dobrych opinii, a właściciel jest gburem. Szef okazał się zajebisty, uśmiechnięty i pomocny, pokój mocno średni, z zimna woda, ale w sumie do przeżycia. W dzień. Bo w nocy to była inna historia.

Znajdujemy się bowiem około 50 metrów od Bangla Road, czyli ulicy, na której koncentruje się życie imprezowe. Ulica zamykana jest dla ruchu kołowego jakoś po południu i UWAGA rozpoczyna się turystyczne eldorado, albo pandemonium, turystyczne piekło, maszynka do turystycznego mięsa, z której po zmieleniu wołowego filetu wychodzi konserwa turystyczna. Bangla Road to centrala przetwórstwa turystycznego.

Ma to swoich amatorów i to całkiem sporo, ulica przetaczają się tłumy non stóp, w tę i wewtę. Trudno w to uwierzyć, ale Khao San Road w Bangkoku wymięka, tutaj wszystko jest większe, głośniejsze, mocniejsze. Do szóstej rano, a przypominam, że mieszkamy 50 metrów dalej. Można się albo wściekać, albo pogodzić się z formuła i znaleźć w niej pozytywy, wiadomo co wybraliśmy.

Tym bardziej, że plaża na końcu ulicy okazała się nieco spokojniejsza, przy niej ustawioną była scena, na której przez parę dni odbywały się koncerty lokalnych gwiazdeczek, bo właśnie odbywał się Phuket Festival, a zaraz obok było nocne targowisko i uliczne jedzenie. W kwadracie plaża-sceną-targ-garkuchnie spędzaliśmy najwięcej czasu wieczorami i w sumie miało to jakiś urok. Plaża jak plaża, woda ciepła, słońce praży, no tu się nie ma o czym specjalnie rozpisywać. Nie było aż takiego tłumu jak się spodziewaliśmy, życie w Patong kwitnie zdecydowanie nocą i raczej na ulicach, niż na plaży.

IMG_1466WH3A1191 WH3A1198 WH3A1187 WH3A1184 WH3A1159 WH3A1140 WH3A1129

 

IMG_1333 IMG_1330

 

Bangla Road:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *