Urodziły się dwudziestego listopada jako potomstwo półdzikiej kotki zagrodowej i od tego czasu mamy z nimi prawdziwy rollercoaster. Było ich pięcioro. Dwie pierwsze ofiary brutalnej rzeczywistości pochowaliśmy po dwóch tygodniach. Mama zostawiała je za każdym razem przenosząc inne kocięta w nowe miejsce, a gdy podrzucaliśmy je z powrotem (co być może nie było zbyt mądre) historia się powtarzała. W końcu zostały same na dobre, a że były zbyt małe, by można było je karmić ręcznie strzykawką skończyło się przykro.
Trzeciego kotka znaleźliśmy pod drzwiami martwego, bardzo pokaleczonego. Z tego co udało się ustalić na podstawie konsultacji i lektury forów został prawdopodobnie zaatakowany przez obcego kocura lub, co bardziej makabryczne, pogryziony przez szczura, który zakradł się do barłogu. Było to bardzo smutne.
Uchowały się dwa łobuzy, bardzo niestety mizerne, które wzięliśmy do domu na wstępną rekonwalescencję, ale taką, by cały czas miały kontakt z mamą, bo choć zaczęły już jeść podawaną karmę, nadal karmione są również z cyca.
Notorycznie załzawione, półprzymknięte oczka i nieustanne psikanie wskazywały na koci katar – chorobę powszechną, choć dla młodych i słabych organizmów niebezpieczną ze względu na ryzyko wystąpienia powikłań z zapaleniem płuc włącznie.
Wyspowy weterynarz na niewiele się zdał, bo zajmuje się głównie zwierzętami gospodarskimi i ptactwem. Ale zasoby wiedzy internetowej na szczęście nie zawiodły i kotki leczone antybiotykiem i kroplami do oczu cudownie doszły do siebie, co jest po prostu mega zajebiste. Energia momentami wylewa im się z uszu, uważne i ciekawe świata oczka otwierają coraz szerzej. Jesteśmy pełni wiary, że będzie dobrze.
Sfilmować i sfotografować te ruchliwe bestie jest trudno, w przypadku Zawiszy dochodzi problem z oświetleniem czarnej jak smoła sierści tuż obok bielutkiego brata, ale coś tam zrobiliśmy. W sumie nie wiem, kogo to interesuje, ale to jest też nasz pamiętnik, więc po prostu musimy ;-) Pozdro.
czerwone pryszcze już nie psują mi twarzy,
sam też stoję trochę z boku,
wiem, że dobrze jest być i dobrze jest mieć,
już nie mieszkam w bardzo długim bloku. za grabażem.
Uwielbiam i marzę by poznać ;)
Uwielbiam i marzę by poznać ;)
W takim razie czekamy Paulina :-)
W takim razie czekamy Paulina :-)
Cudne kociaki :)))
Tak jest Bodzia. Lubimy to :-)
Czarny jaki łobuz, ciągle zaczepia hahha :) fajowe, pozdrowienia z Wroclawia, A & J.
:-) Również Was pozdrawiamy i rozumiem, że plany na Wrocław wiosną są aktualne, bo będziemy z pewnością. Ale bez kotów ;-)
Wiedziałam…
I’m so happy for her and you guys!!!
Opowiedzcie co i jak!
Po akcji z plakatami około północy zadzwoniła para Kanadyjczyków mieszkających w Sylvii żeby przyjeżdżać po zgubę. Uderzyliśmy bez przekonania, bo tam się zwykle kręci inna czarna kotka, ale okazało się, że bingo :-) Full house again :-)
Pewnie tam się pojawiła,bo Wasz zapach czuła :)
Nastolatka chciała pożyć na gigancie ?
ale fajnie! kocia szwendalska natura pewnie zwyciężyła i poszła zwiedzać świat :) cieszę się bardzo, że wróciła :)
Hurrrrrraaaaaaa
Nareszcie w komplecie!!!!!Tak się cieszę!!:)
Hmm… Pewnie zostaniecie dziadkami :)
Pomyślane zawczasu :-)
Zapłakałabym się na śmierć…
Nie było czasu, zajęci byliśmy poszukiwaniem :-)
uffff, super ze sie znalazla, Zawiszka Zawiszka – przypomnialo mi sie Marych jak nasladujesz Monie i na Wyspie Tumksiej u nas pokrzykujesz Zawiszka Zawiszka :) dobrze ze jest znowu z Wami
Fajny to był wieczór. Pozdrawiamy :-)
Kota nie zrozumiesz :-)