W końcu znaleźliśmy czas i wybraliśmy się na tak przeze mnie oczekiwane zakupy. Dzień okazał się lepszy niż przypuszczałam. Pierwotnie mieliśmy jechać tylko do Japan center, aby kupienić kwadratową patelnie do tamago oraz peklowaną rzodkiew dla Marcinka. Nie byłam wcześniej w Japan Center i wiele oczekiwałam od tego miejsca.
Niestety sklep niczym takim specjalnym mnie nie zaskoczył, w przeciwieństwie do późniejszej wizyty na Chinatown. Zaopatrzenie było przyzwoite, kupiliśmy patelnie, wasabi w proszku, woreczki tofu ale rzodkwi nie dostaliśmy. Stąd wpadł nam do głowy pomysł z Chinatown.
Byliśmy już tam parę razy, ale zawsze w celach turystycznych i na zakupy nigdy nie było czasu. Na Chinatown znaleźliśmy to, czego brakowało w Japan Center, autentyczności i codzienności, no i rzodkwi. Buszowanie po tych chińskich supermarketach było niesamowite i warte powtórzenia. Starałam się robić zdjęcia co ciekawaszym rzeczom (np. liście bananowca, solone suszone śliwki i inne dziwne stwory) ale niestety upominano mnie za każdym razem, że robiene zdjęć jest zabronione (swoją drogą ciekawe dla czego ?). Oczywiście szaleństwo prawie wzięło górę nad zdrowym rozsądkiem, bo wszystko chciałam kupować :D
W końcu stanęło na tym, że nabyłam papier ryżowy, i….super czadowy chiński, stalowy wok :D . Właśnie z tego woka jestem najbardziej zadowolona, bo szukałam takiego już jakiś czas i nawet do głowy mi nie przyszło, aby tutaj zajrzeć. Oj gdybym miała ze sobą wielką torbę , więcej czasu to na pewno wydałabym dużo, dużo więcej pieniędzy.
Na zakończenie tak udanego dnia wybraliśmy się na sushi, które dla odmiany zrobił ktoś inny, a nie ja :D
Mniam .. zazdroszczę i mam nadzieję, że kiedyś w PL będą takie miejsca ..
Na pewno, póki co pozostaje internet, w którym można dostać już prawie wszystko :)
Zawsze, gdy jestem gdzies, gdzie sa takie dzielnice, czy sklepy tupie mocno nozka, zeby choc na chwile pobuszowac w sklepach z zywnoscia, lub pogapic sie przynajmniej przez szybe!
Ale i tak najmilej wpsominam swoja pierwsza wizyte w chinskim supermarkecie, kiedy patrzylam oszolomiona na dlugie rzedy polek zastawionych kolorowymi opakowaniami, ktorych zawartosci nie moglam porownac do niczego, co bylo mi wowczas znane! Z biegiem czasu troche sie wyrobilam : ) ale wciaz mam tamten pierwszy dreszczyk emocji!
Troche sie rozpisalam! Pozdrawiam!
Haha! nie wiem czemu ale mialem czuja, ze jestes w LDN:)
…ja wczoraj szwedalem sie po Mayfair ze znajomymi:) za to lubie to miasto, ze mozna w ciagu krotkiego czasu przeniesc sie w zupelnie inny swiat:D