Zakup pojazdu na Filipinach, niepotrzebna wizyta u prawnika i poświęcenie w Filipińskim Kościele Niezależnym

Po długim okresie bezsensownego z ekonomicznego punktu widzenia wypożyczania motorka, jakiś czas temu kupiliśmy wreszcie swój. Uprzedzając złośliwości: nie, męskich nie było ;-) Zamysł jest taki, żeby upłynnić strucla bez wielkiej straty przed wyjazdem z wyspy i dzięki tej sprytnej operacji podcerować sparciałą kieszeń nadprogramowo trzepaną tu co chwilę a to okupem za skradziony aparat, innym razem koniecznością sprowadzenia nowego kompa dla Moni, czy niedawną wizytą w Polsce. Z kasą niby nadal jest okej, ale niespodziewane wydatki po 10-20 tysięcy peso zawsze ponadplanowo napinają budżet. Wiadomo, że awarii, zgub, a pewnie i kradzieży zupełnie wykluczyć nie sposób, więc warto mieć na zdarzenia losowe jakąś rezerwę.
Chciałem jednak krótko o czym innym. Mianowicie przy okazji radzenia sobie z procesem sprzedaży okazało się, że zasadę ograniczonego zaufania należy stosować również wobec prawników, w tym przypadku notariusza.

By dopełnić formalności pojechalim do miasteczka Bantayan – stolicy wyspy. W pustym biurze, przy pustym biurku siedział polecony mecenas z poważną miną. Obejrzał dokumenty i rzucił cenę z kosmosu, kilka tysięcy chyba. Widać było, że sonduje ile jesteśmy w stanie zapłacić. Udało się to jakoś zbić do 1500 peso, ale pomyślałem, że obadam temat jeszcze gdzie indziej, choć sprawa była pilna. Skończyło się na tym, że umowę napisaliśmy sami według wzoru udostępnionego w internecie i uderzyliśmy do innego notariusza tylko po sygnaturkę i oficjalne podbicie stemplem z ziemniaka.

Miejscowa koleżanka załatwiła typa po znajomości, a ten choć mógł klepnąć i skasować swoją dolę powiedział, że w przypadku zaufania stron transakcji wobec siebie potwierdzenie notarialne nie jest do niczego potrzebne. Rejestracja odbywa się na podstawie cywilnej umowy kupna – sprzedaży, tak samo jak w Polsce.
Zwyczaj sporządzania umów oficjalnych wśród obcokrajowców wziął się stąd, że zdarzały się przypadki, kiedy sprzedawca na drugi dzień zgłaszał się po zwrot pojazdu, o tym, że sprzedał zapomniał, a kasę już zdążył przepić. Zatem w przypadku kupowania od miejscowych, zwłaszcza nieznajomych, polecam jednak dmuchać na zimne i zatrudnić prawnika. My kupowaliśmy od kumpeli, skuterek jest w pytę, jeździ jak złoto i ogólnie jest zajebiście. Przy usuwaniu jakiejś tam elektrycznej usterki chłopaki z warsztatu przy zdejmowaniu czaszy zdążyli mi już ułamać prawe lusterko, ale spoko, się naprawi. No fajne jest to wozidełko.

My akurat daliśmy spokój, ale taki nowy nabytek można po uzgodnieniu terminu poświęcić podczas specjalnej ceremonii w Filipińskim Kościele Niezależnym. Podobny zwyczaj praktykowano swego czasu również w Polsce. Sam za dzieciaka podbiłem motorynką na przykościelny zlot zorganizowany z okazji dnia świętego Krzysztofa patrona kierowców i dałem sobie pojazd opryskać.

 

Tutaj indywidualny obrzęd trwa około kwadransa, polega na oblaniu pojazdu dość paskudnym w smaku anyżowym winem, obsypaniu cukierkami i monetami oraz skropieniu poświęconą wodą. Butelkę po winie rozbija się potem o jakiś wystający metalowy element, tak jak w przypadku nadawania imienia jednostkom pływającym podczas wodowania. Zgromadzeni świadkowie z poważnymi minami trzymają w dłoniach zapalone świece, po których stopiony wosk spływa na palce i parzy i w odpowiednich momentach przyłączają sie do modlitwy. Na pamiątkę uroczystości dostaje się miniaturowy różaniec, który przyczepiony do lusterka robi potem za dobry talizman.

 

Tradycja jest taka, że po wszystkim idzie się na browara. Zdrówko ;-)

 

DSCN1245

DSCN1494-copy WH3A4023-copy WH3A4028-copy WH3A4030-copy WH3A4033-copy WH3A4035-copy WH3A4039-copy WH3A4041-copy WH3A4040-copy WH3A4043-copy WH3A4049-copy WH3A4051-copy WH3A4055-copy

12 thoughts on “Zakup pojazdu na Filipinach, niepotrzebna wizyta u prawnika i poświęcenie w Filipińskim Kościele Niezależnym”

  1. „zasadę ograniczonego zaufania należy stosować również wobec prawników” – Panie Motorniczy za tę publiczna kalumnię spotkamy sie w sądzie w Cebu City :)

  2. Stary zamienić tramwaj na taką pszczołę :-) . No gratuluje pomysłu :-) a tak szczerze to zazdroszczę. Wspominam nasze wieczory w Marikaban. Pozdo dla Moni i Ciebie . Jeszcze się spotkamy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *