Filipiny, targ rybny w miejscowości Bantayan

Jak już jest okołokulinarnie, to może wspomnę nieco o targu w miejscowości Bantayan. Targów i bazarków jest na wyspie kilka. W naszej miejscowości ryby można kupić bezpośrednio od rybaków na zlokalizowanym przy plaży malutkim bazarku, właściwie nawet nie bazarku, tylko takiej bambusowej chacie wokół której kręci się zawsze gromadka miejscowych, bo zaraz obok jest sklepik z browarami i maszyna do karaoke.

W Santa Fe ryneczek jest już poważniejszy, ale często zdarzało się nam stamtąd wyjechać z pustymi rękami, bo albo towar był wyprzedany, albo nie do końca pasował nam asortyment, bo ryby lubimy duże, dające się ładnie filetować, a z tym rożnie bywa.

Choć Madridejos odwiedzamy raczej często, to na tamtejszy targ jakoś nam nie po drodze, zresztą ta miejscowość słynie głównie z ryb suszonych w słońcu, to jest osobny temat, Monia pewnie porobi foty, bo motyw jest ciekawy. Ale miało być o targu w Bantayanie, na którym zaopatrujemy się najczęściej.

Pod dużą wiata na nabrzeżu znajduje się kilkanaście stoisk że świeżym, dowożonym na bieżąco towarem. Właściwie chyba nigdy nie zaliczyliśmy tu wtopy i za każdym razem udaje się znaleźć coś, z czego Monia jest zadowolona, wybór jest duży, bo poza rybami (naprawdę różnymi: tuńczyki, barakudy, płaszczki, grupery, mahi mahi, można by długo wyliczać, do tego dochodzą lokalne jakieś ryby i rybopodobne stwory morskie, których nazw nawet nie znamy) można zaopatrzyć się w często jeszcze żywe owoce morza wszelakiej proweniencji od różnej wielkości ślimaków, poprzez krewetki, kalmary, ośmiornice, aż po ciekawostki typu krab pustelnik (ten żyjący w zaadaptowanej na domek ślimaczej skorupce, osobiście niestety uważam je za niesmaczne).

Po zważeniu normalnie można poprosić o skrobanie, patroszenie, filetowanie itp. i podziwiać jak miejscowi spece robią to że znawstwem i wprawa. Wszelkie przyprawy i dodatki do marynat nabywa się jeszcze na szybko na położonym w pobliżu targu owocowo-warzywnym, tam jest w sumie w ogóle taki ogromny kompleks handlowo-usługowy z najróżniejszymi straganami o powierzchni tak na oko że czterech boisk piłkarskich, ogólnie fajna miejscówka, a podoba nam się tym bardziej, że mam wrażenie, że sprzedawcy zaczynają nas powoli kojarzyć, co bywa niekiedy niezwykle sympatyczne.

Pod częścią wiaty mieszczącej targ warzywny rozlokowanych jest kilkanaście straganów z suszonymi rybami i owocami morza, wszystkie w jednej kupię na szczęście. Ja się staram w ogóle w ten rejon nie zapuszczać, bo jak na mój gust te towary najzwyczajniej w świecie przeokrutnie cuchną. Naturalnie upodobania są różne, zatem i one mają wielu sympatyków i ogólnie cieszą się zainteresowaniem.

Z ubolewaniem połączonym z odraza informuję, że Monia należy do grupy miłośników, zwłaszcza suszonych kałamarnic. Już jej zakazałem trzymać i jeść tego w pokoju (nie zawsze się stosuje), więc do konsumpcji dochodzi najczęściej w jadalni, ale i tak oddech po tym pozostaje nie do zniesienia przez kwadrans, jeszcze gorzej niż po kawie. Masakra, miejmy nadzieję, że jej to zamiłowanie minie prędzej, niż się pojawiło.

2 thoughts on “Filipiny, targ rybny w miejscowości Bantayan”

  1. Ach, Monia, jesteś! Gdzie Cię wywiało kobieto? Zawsze gotowałaś rzeczy w moim guście, ale teraz to dopiero będzie jazda!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *