Angor Wat, Siem Reap, Kambodża – kompleks Angor – zdjęcia, świątynia Angor Wat, ruiny stolicy Imperium Khmerów

Angor w Kambodży to największy kompleks świątynny na świecie o powierzchni ponad 400 kilometrów kwadratowych. Między IX-tym  a XV-tym  wiekiem był stolicą Imperium Khmerskiego, jednego z najpotężniejszych i największych w historii Azji Południowo – Wschodniej. W XI-tym wieku  licząc ponad milion mieszkańców był największym miastem ówczesnego świata.
W XV-tym wieku miasto całkowicie się wyludniało. Jedni twierdzą, że z niewyjaśnionych przyczyn, inni, że z powodu najazdów Tajów. Miasto zostało zapomniane i pochłonięte przez dżunglę. Dopiero w XIX w, za czasów kolonialistów francuskich zostało ponownie odkryte i pokazane światu.
Angor najczęściej kojarzony jest z Angor Wat, główną świątynią miejską, ale na tym ogromnym obszarze świątyń i innych zabudowań miejskich i prywatnych jest  kilkadziesiąt. Całość powstawała na przestrzeni ponad 300 lat, podczas których zmieniały się przekonania religijne władców imperium stąd też zaskakująca różnorodność stylów od hinduistycznego do buddyjskiego.
Na dokładne zwiedzanie kompleksu potrzeba kliku dni. My wybraliśmy opcję 3-dniowa, bilet za 40 dolarów. W naszym pensjonacie można było wypożyczyć rowery za darmo, więc bez zastanowienia odrzuciliśmy opcję zwiedzania tuk tukiem, czy minibusem. Jak można było się spodziewać po darmowych rowerach, w pierwszy dzień dostałam takie mały, czarny, karłowate pojazd, na którym każdy pokonany kilometr dawał się we znaki. Na drugi dzień, z zamiarem pokonania dłuższej trasy wybieraliśmy już sprzęty nieco uważnie. Niestety tym razem po jakimś czasie powietrze uszło mi z dętki. Na nasze szczęście kierowcy tuk tuków miewają pomki. Po krótkim przemyśleniu postanowiliśmy jechać dalej zamiast zawracać do domu. No ale co się odwlecze to nie uciecze i po około 2 godzinach flak pojawił się znowu. Tym razem szczecie nam nie dopisało i jechałam na feldze przez następne 7 km, dopóki nie dojechaliśmy spotkaliśmy miejscowych krzątających się przed warsztatem motocyklowym.  Tam bez problemów dopompowali mi koło i już szybciutko dojechaliśmy do domu. Trzeci dzień zwiedzania minął nam bezproblemowo, o dziwo jak na Kambodżę :)
Kompleks świątyń robi piorunujące wrażenie. Chodzimy po tym ruinach i myśl o latach jego minionej świetności  sama wbija się do głowy. Polecam świątynie lekko na uboczu, jakby zapomniane przez turystów, gdzie dżungla i śpiewy ptaków dominują. Główne świątynie jak Angor Wat czy Angor Thom przypominają raczej deptak nadmorski, gdzie błyski fleszów mieszają się z jazgotem rozchichotanych turystów, zwłaszcza przed zachodem słońca. Zdecydowanie coś nie dla nas. Kolejki, przepychanki i tłumy.
Do tego strasznie nachalni w najpopularniejszych miejscówkach lokalsi sprzedający na każdym rogu kadzidełka, wodę, cole, ogólnie szeroki asortyment. ‘Lady, buy something’ można usłyszeć częściej niż dzień dobry. Wiadomo, Kambodża jest bardzo biedna i każdy stara się zarobić jak może, ale czasem cierpliwość ma swoje granice. W miejscach o podobnym charakterze  człowiek szuka raczej wyciszenia, kontemplacji i podróży w czasie. Pod tym względem tajski kompleks Sukhothai podobał nam bardziej, bo było pusto, ale Angkor to punkt obowiązkowy dla odwiedzających Kambodżę. Zdecydowanie polecamy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *