Bantayan, Filipiny – Muzyka na filipińskiej wsi

Jest weekend i mimo, że lokalna społeczność to nie są raczej pracoholicy (zresztą na szczęście, bo byliby na permanentnym głodzie – pracy tu jak na lekarstwo) to zabawa się w tej szczególnej porze tygodnia należy każdemu, nie?

 

Filipińczycy uwielbiają muzykę, wiele domostw, których mieszkańców do zamożnych zaliczyć raczej nie można, wyposażonych jest w podświetlane ledami i mieniące się wszystkimi kolorami tęczy ogromne i mocarne kolumny głośnikowe, taki swoisty powód do dumy właścicieli. A jak się ma taki sprzęt to by było trochę szkoda słuchać w zaciszu domowym jakiegoś smętnego plumkania. TO MA GRAĆ KURWA!

Dziś rano (niedziela) obudziły nas znajome rytmy Waray Waray. Dokładnie o 5:30, zatem nieco wcześnie. Nawet się fajnie poczułem, bo, nie wiedzieć dlaczego rytm dobowy mamy nadal, po prawie tygodniu, jeszcze dość mocno zakłócony, a kawałek jest dobry i polubiło go nawet wielu naszych znajomych z Polski, bo oczywiście nie omieszkaliśmy zaprezentować. O, macie (teledysk nagrywany w nocy) :)

Zaraz potem zaczęła się niestety prezentacja charakterystycznych filipińskich miksów muzyki takiej dyskotekowej, klubowej, gdzie basy dudnią na całą wioskę i zasadniczo nie bardzo wiadomo o co chodzi. Może to mieć swój urok w dobrym towarzystwie po paru łykach Emperadora na dansingowym klepisku, bo w życiu przecież też trzeba znaleźć miejsce na jumping dance, ale tego typu rozrywka przed szósta rano w niedzielę była, mówiąc oględnie, zaskoczeniem.

 

A wiecie, jak już ktoś rozwinie kable i zacznie nadawać, co uzna za stosowne, to sąsiedzi nie mogą pozostać dłużni i w jakiś kwadrans mieliśmy w promieniu tak 50 metrów (chałupy są tu budowane w bliskim sąsiedztwie) że 3 konkurencyjne stacje nadające mocne bity głośniej niż radio vavamuffin. Przynajmniej sobie wstałem i wklepałem te parę słów przed śniadaniem. Pozdro.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *